Saturday, November 17, 2007

let it be a fallen star whisper

- Will you be my Guardian Angel?
- ...
- ...


Blackout, music starts to play, a car drives away.

Wednesday, November 07, 2007

via delle zoccolette



Znajdź swoja uliczkę, zgub się, niech zawiruje ci pusty zaułek, niech zachwyci cię zapach miasta, niech twoje myśli ogarnie chaos, niech w tle zagra ci aria klaksonów, niech zaczaruje cię feeria odbić zamkniętych w ramach sklepowych wystaw, niech twoje płuca napełnią się blaskiem trzeciej nad ranem, niech porwie cię magia chwili, niech wiatr zatańczy ci we włosach na szczycie schodów, daj się ponieść Berenice, pomyl stacje metra, skręć w czwartą w prawo zamiast codzienną drugą w lewo, upij się światłem Wenus, niech otuli cię dym papierosa, poczęstuj ulicznego clowna swoim heinekenem, uchwyć moment z czyjegoś życia, zatańcz w ruinach, zamknij oczy i daj się poprowadzić.

Niech słowa płyną leniwym szeptem. Zachowaj to spojrzenie przesłane nad aromatem niedzielnego obiadu. Wznieś toast za młodość serca. Zanurz rękę w fontannie i na przekór tradycjom zachowaj grosik dla siebie. Nie czekaj w kolejce, żeby zobaczyć to, co wszyscy - stało dwa tysiące lat, postoi kolejne dziesięć. Znajdź siebie w anonimowym tłumie. Zaśmiej się tak, aż zaboli cię brzuch i zrobią ci się zmarszczki. Słuchaj, co mówią przez megafon na stacjach kolejowych. Wypij sambucę z trzema ziarnami kawy. Zjedz kiwi prosto z drzewa.

Bo wszystkie drogi dokądś prowadzą.

Wednesday, October 03, 2007

Bezczelnie Pana przepraszam



Przepraszam Pana bardzo, czy mogę się w Panu zakochać?
Tak zupełnie
Bez reszty
Przy blasku ogniska jednego z wielu
Wśród traw wysokich po pas
Ze śmiechem przyjaciół otulonych dymem

Przepraszam bardzo, czy mogę się w Panu zakochać?
Tak bezwstydnie
Na nowo
Intensywnie
I z pasją
Z nocą bezsenną i leniwym porankiem
Z kawą w kubku ogromnym
I kocurem na parapecie

Czy mogę się w Tobie zakochać?
Polecieć dziesięć metrów nad ziemią
Albo nawet trzydzieści
Policzyć piegi
Poczuć Twój dotyk od stóp po czubek nosa
Spojrzeć na świat Twoimi oczami

Czy mogę...?
Za późno.
Dwa spojrzenia
Bez pozwolenia
Przez szerokość pokoju

Bezczelnie z uśmiechem
Świat stanął i ruszył z kopyta

Sunday, September 16, 2007

Sunset in my world



The new Sunset in my old world. Old-new Hopes are going to rest. Old-new Desires are waking up. Old-new Dreams are coming true. I feel like my life has stopped for a minute and is about to start its run again. I feel that in every next second my lungs will be filled with some fresh air. I feel that something is about to explode with colors, scents and structures. I feel it with every inch of my skin.
My Room is about to come to living in a real world. There's only one baby step to make. Will you be here to see it?

Nowy Zachód Słońca w moim staruteńkim świecie. Stare - nowe Nadzieje odchodzą na spoczynek. Stare - nowe Pragnienia dochodzą do głosu, budzą się leniwie. Stare-nowe Marzenia spełniają się, zaczynają pulsować. Mam wrażenie, że moje życie zatrzymało się na moment i w każdej chwili rozpocznie swój sprint na nowo. Mam wrażenie, że w każdej nadchodzącej sekundzie moje płuca wypełnią się zupełnie świeżym, nowym powietrzem. Mam wrażenie, że za chwilę, za ułamek mrugnięcia okiem, Coś eksploduje kolorami, zapachami, kształtami, wyobrażeniami. Czuję to każdym porem mojej skóry, każdym namniejszym jej fragmentem.
Mój Pokój za chwilę rozpocznie swoje istnienie w realnym świecie. Jeden mały krok - to wszystko co muszę zrobić. Będziesz obok, żeby to zobaczyć?

Friday, August 31, 2007

Ta rzeczywistość brzmi dziwnie znajomo

Dwa lata temu pod jednym z moich wywodów pojawiły się słowa: "Mój Anioł Stróż zasnął w niewłaściwym momencie." I na koniec adres mailowy. Pomyślałam "A co mi tam, napiszę." Nawet nie wiem, jakich słów użyłam odpisując.
Efekt? Niejedna noc spędzona na rozmowie tak innej, tak... specyficznej... bardziej realnej niż niejedna konwersacja w rzeczywistym świecie. Osoba po drugiej stronie monitora, pozornie obca, a jak się okazało, tak przyjazna, tak znajoma. To, o czym mówiła Ania Shirley, pokrewieństwo dusz... spełniło się całkowicie. Nie wiedzieliśmy o sobie prawie nic, ale znaliśmy się zadziwiająco dobrze. Zupełnie jakbyśmy spotkali się bardzo dawno temu. Długi czas nie wiedziliśmy jak wyglądamy nawzajem, jak brzmią nasze głosy, gdy się uśmiechamy, jak błyszczą nam oczy, gdy mówimy o naszych pasjach. Nasze rozmowy miały soundtrack. Kiedy doszła wizja, potrafiliśmy nie pisać nic, tylko razem słuchać najnowszych odkryć któregoś z nas. Razem gotowaliśmy obiad, ja w Adanie, on w Rzymie. Razem milczeliśmy, gdy odszedł mój Dziadek.
Spotkanie na Dworcu Głównym w Poznaniu było dla nas tak oczywiste, tak najbardziej naturalne i normalne, jak nic innego na świecie. Na piwo szliśmy jak starzy przyjaciele, którzy spotkali się po latach. Tydzień patrzenia na świat jego oczami. Na szczęście oboje nie lubimy długich pożegnań, szybki uścisk, bez zbędnych słów i gestów.
Kilka zdjęć, garść wspomnień i nowa piosenka do kolekcji.
Jego wyjazd na drugą stronę świata, ładnych kilka godzin wcześniej świętował nadejście Nowego Roku, na Oceanie Spokojnym trzymając w dłoni świeżo wyłowioną perłę.
Niespodziewany telefon kilka tygodni temu: "Właśnie wylądowałem. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wróciłem pod dawną długość i szerokość geograficzną". "Witam w mojej strefie czasowej, mój przyjacielu."
Dokładnie za 2 miesiące o tej porze dnia spojrzymy sobie ponownie w oczy, na lotnisku w Wiecznym Mieście.