Saturday, September 05, 2009

z okazji wrześniowej soboty

Utwierdzam się z każdym łykiem herbaty, że wiem, co chcę robić. Ze sobą, w życiu, w sobie, etc. Zostało mi jeszcze kilka spraw do ułożenia, drobne kosmetyczne zabiegi. Ale chyba najważniejsze mimo wszystko. I znalezienie w sobie na tyle odwagi, żeby w to wejść.
Za oknem wiatr szaleje, a w mojej głowie porównywalny chaos myśli. W tle Aretha Franklin. Krąży cytat z "Buszującego w zbożu": Cholerne pieniądze, zawsze człowiekowi w gardle staną. Nie dają szczęścia, ale wiele ułatwiają. Może zbyt wiele?
Ciężko mi zebrać myśli, uporządkować je w słowa, zdania. Ponoć to cecha umysłów genialnych albo bardzo zmęczonych. U mnie raczej to drugie. Geniuszem nie jestem, choć czasem mi się wydaje. A zmęczona i owszem. Psychicznie. Wolałabym sobie rowy pokopać przez tydzień dla odmiany. Mechanicznie przerzucać łopatą kolejne kilogramy ziemi. Nie myśleć, głównie za innych. Pofunkcjonować jak robot. Choć przez chwilę.

I need Frank, Frank is good....