Monday, November 21, 2011

Alternatywa i punkt odniesienia wg Mayorala

...pamiętasz? siedzieliście wtedy na kanapie, w kieliszkach migotało wino, rozmawialiście o różnych rzeczach, bardziej lub mniej ważnych, o trywialnych potrzebach chwili i esencjonalnych aspektach egzystencji... w pewnym momencie Ona poczuła się tak dobrze, tak... u siebie, tak na swoim miejscu. Pomyślała, że mogłaby... zmienić tak wiele, przewartościować swoje potrzeby i spowodować, że pewne rzeczy stałyby się namacalne.

Po kilku dniach, w godzinach popołudniowych, pomiędzy jednym skrzyżowaniem a drugim, Ona usłyszała, jak po raz kolejny pada imię Innej. Z tą specyficzną intonacją. W tamtej chwili jej wcześniejsze doznania i pewności wydały się mdłe, nierealne i z hukiem pękającej bańki mydlanej rozpłynęły się pośród 3 i 4 białego pasa drogowej zebry. 
Spojrzała przed siebie: jakieś dziecko wypuściło z ręki nadmuchany helem balon. Spojrzała w lewo: słońce oślepiało, nawet przez przyciemniane okulary. W prawo.... Nie... Nie potrafiła spojrzeć w prawo.

************************************

"Na zasadzenie drzewa wybrałaś miejsce najgorsze z możliwych, najbardziej odsłonięte. (...) Chciałbym wiedzieć, (...) co czułaś w ciągu tylu lat. (...) Bez oszukiwania siebie samego, bez złudzeń..."

"Przychodzi moment w życiu, kiedy trzeba zadecydować o przyszłości, i ja wybrałam wyjazd."


************************************


Są tacy, dla których jeszcze nie zasadzono Magnolia campbelli. Bezużyteczne drzewo, które najpierw bardzo długo rośnie, a potem daje tylko kwiaty.
W smutnym położeniu są Ci, którzy nigdy w cieniu swojej magnolii nie usiądą, nie zobaczą, jak okrywa się kolorem bladoróżowym, nawet po tych dwudziestu pięciu latach troskliwej pielęgnacji.

A Ty? Masz swoją magnolię?

Friday, October 07, 2011

Dorosłe dzieci


Nauczyli nas regułek i dat.... powtarzali, co nam wolno, co nie... Mam wrażenie, że niewiele zmieniło się od tego czasu. Kolory z czerwonych przeszły w niebieskie, mundury zwinnie zmieniono w korporacyjny dress code, a wolność słowa zagubiła się gdzieś w poprawności politycznej. 
Mamy swoje M-ileś-tam, swoje kieliszki z winem, swoje szpilki od Blahnika, swoich stylistów duszy, swoje konta na FB. Swoje, nasze, niczyje. Sprzedano nam marzenia. Prawo popytu i podaży. "Przecież jest super, więc o co Ci chodzi?" 

Thursday, September 08, 2011

Mogłabym tu zostać.

Kilka chwil temu stałam na balkonie. W dresach, jak na rasową urlopowiczkę przystało. W kapciach, z wiatrem we włosach, z kieliszkiem niezłego chianti w ręku.
Na horyzoncie migotały światła Helu... Stena Line właśnie wypływał w swój kolejny rejs... gdzieś na dole mknęła taksówka...

Odetchnęłam pełną dwudziestoośmioletnią piersią. A w sumie obydwoma. 

Mogłabym tu zostać.

Tuesday, August 16, 2011

In vino veritas, in aqua sanitas...


Każdy kieliszek czerwone półwytrawnego przybliża mnie do poznania prawdy absolutnej. Ha! Patrząc na rząd butelek stojący na górnej szafce w kuchni - powinnam być już całkiem blisko. 
Ostateczne oświecenie, patrzę na nagą żarówkę przez zielone dno. Jak kalejdoskop z dzieciństwa, feeria kształtów i blasków. Zagryzam tę epistemologię serem korycinskim z ziołami prowansalskimi. W tle przebrzmiewa jeszcze zapach pomidorów cherry zapieczonych z czosnkiem i oliwą. I świeżym tymiankiem, nie żadną marną wysuszoną substytutką. 
Swoją drogą, owe pomidory, są genialne w swej prostocie. Czerwono - biało - zielono. Oliwa po 30 minutach zapiekania w przyjemnych 180 stopniach Celsjusza przejmuje słodycz pomidorów. Absolutnie niezdrowa pszenna bagietka zanurza się w soku z oliwek i chłonie go chciwie. Cherry w ustach rozpływają się przy delikatnym nacisku języka, a aromat czosnku z tymiankiem podkręca ich smak....  

Z ludźmi jest podobnie. Przy odpowiedniej temperaturze uczuć i emocji, rozpłatani przez życie na pół, doprawieni ostrym smakiem i zapachem klęsk i porażek, obficie skropieni pracą rąk swoich i ostatecznym zwycięstwem, a jednocześnie złagodzeni łagodnym aromatem zielonej nadziei i czułości... przy delikatnym dotyku języka... rąk... ust... subtelnym podmuchu dobrych słów... zostają w pamięci zmysłów na długo. Uzależniają. Każą do siebie wracać. Przywołują.

Napój człowieka winem, by poznać prawdę. Podaj mu wody, aby zachował zdrowie. Nie szczędź mu oliwy, by zachował siły. 

Friday, May 20, 2011

Thursday, April 07, 2011

poszukiwany, poszukiwana

Moje nieprzejmowanie się poszło sobie w jasną cholerę chyba, bo nie mogę go nigdzie znaleźć. Powtarzam sobie tylko, byle do jutra, byle do weekendu, byle do końca kwartału. Ciekawa jestem na ile mi tego starczy. Jak długo będę siebie potrafiła przekonać do kolejnego kroku. O, albo dokąd zajdę. Co spotka mnie za kolejnym zakrętem, jak ostry on będzie i jak pewną ręką z niego wyjdę. Albo wystrzelę z niego jak z procy, wykonując przy tym salto mortale, które skieruje mnie na zupełnie nowe (?) obszary. 
"Od poświęcenia jest kościół, nie firma" - ja cierpliwie testuję swoją wytrzymałość.
Wiem, czego nie chcę. Staram się znaleźć, poczuć, wymacać ten właściwy moment, właściwe słowo i właściwą nutę. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... 

Sunday, April 03, 2011

Starzy znajomi

Mieszkanie zmieniło swój wygląd. Stało się lżejsze o wielką torbę niepotrzebnych gadżetów, starych płyt, niestosownych gazet i zbitych kieliszków. Stół powędrował pod większe okno, zamiokulkas zamiolistny jako roślina o stalowych nerwach na regał, stary stół wraz z farbami i trzema krzesłami do piwnicy. Zwietrzały imbir wylądował w koszu, zaraz obok opakowania po kawie i czerwonej ramy obrazu. Okna odzyskały dawną świetność, w łazience przybył poręczny półsłupek, a podłoga jakby powiększyła się o kilka metrów kwadratowych.  
Starzy moi znajomi, Państwo Potrzeba i Chęć Zmiany, coraz głośniej dyskutują o moim życiu. Ponieważ stare sztuczki poczucia duszenia się, nowi ludzie lub zmiana fryzury nie przynoszą efektu, uznali, że czas na radykalniejsze środki. Ciekawa jestem, co tym razem z tego wyniknie. 
Nowe-stare mieszkanie podoba mi się coraz bardziej. Czekam zatem na Wielki Finał.