Za miesiąc wigilia. Za miesiąc ostatnia noc, którą będę sygnować swoim nazwiskiem. Za miesiąc wyjdę z mieszkania lżejsza o kilka gram. Za miesiąc mam nadzieję zasnąć w miarę spokojnym snem. Za miesiąc sprawdzę, czy wszystko gotowe, czy szarfa dobrze leży, czy buty nie cisną, czy dowód osobisty jest tam, gdzie być powinien. Za miesiąc wychodzę za mąż.
Ja. Za mąż. Cały czas brzmi to abstrakcyjnie dla mnie. Świadomość bycia żoną, zmiany nazwiska, zmian w dokumentach - administracyjny szum.
Jasne, że odczuwam strach. Tylko głupcy się nie boją. Ciekawość też odczuwam. Bom ciekawska bestia.
Tysiąc myśli, tysiąc emocji. I jeszcze więcej nadziei.
Mówi się, że są ludzie, których spotykamy za późno w swoim życiu, albo za wcześnie. Są też tacy spotkani całkiem akurat w czas, w miejsce, w sytuację. I tym ludziom właśnie teraz dziękuję, że pojawili się na mojej drodze. Bez nich nie było by mnie tutaj, w tym miejscu, na tym stanowisku, z taką samoświadomością. Dziękuję za właściwe słowa i gesty. Za spojrzenia. Za przyjaźń i miłość. Za cuda. Za chwile ciszy. Za wieczność spędzoną na rozmowach.
Za miesiąc wigilia.
No comments:
Post a Comment