Tuesday, April 07, 2009

w ramach rozliczenia

Herbata zaparzona, siedzę na stole, bo przez ostatnich kilka dni nie mogę sobie miejsca znaleźć, majtam nogami, może nieco zbyt nerwowo. Za oknem późny zmierzch, w tle euforia jakiegoś zdaje się dziewięciolatka z racji pokonania innego zdaje się dziewięciolatka w wyścigu rolkarzy o osiedlową sławę. Robię porządek w ramach Wielkiego Sprzątania Wiosennego Z Okazji Świąt Różnych. Głównie na komputerze, szczerze mówiąc. Zdjątka, linki, szkice wierszy jak maźnięcia węglem po kartce papieru. To na półkę, to do kosza, to do ukrytych folderów. I aż mi dziwnie z tym, Bałaganiara brata się z Ładem i Porządkiem, no no, kto by pomyślał... 


Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzi na list... Zbieram się do tego i podchodzę na raty. I myślę. I wiem. 

W kolejności zapytań, w harmonii sumienia i rzeczywistości, stan rzeczy na dziś:
- powiedziałam i mówię nadal, każdego dnia, 
- jeszcze nie zwiedziłam ale na bieżąco staram się odkrywać, 
- nie pobiegałam jeszcze, 
- jeszcze się chłodzi to piwo co to mam je wypić, 
- niezmiennie w trakcie redagowania i kompletowania, 
- jeszcze mi nie po drodze z psychologią, 
- RW jeszcze żyje i ma się nieźle, więc koncert przede mną, 
- brak w dokumentach tego świstka akurat, 
- uchowałam, uchowuję i nie zamierzam ustać w tym procederze, 
- kombinuję z książką najpierw, scenariusz na jej podstawie, 
- odnalazłam, 
- zakochałam się i trwam w tym stanie, 
- staram się, ale czasem wychodzi koślawo i na opak, 
- dom zmienił się na razie w mieszkanie, cokolwiek na parterze i z widokiem na cudnie zielony park, kominka z przyczyn technicznych brak, psa również (cytat pamiętam doskonale), 
- nabyłam, nie martwię się, 
- kupiłam, dostałam, posiadam, pachnę, 
- sama mnie znalazła tak jakby.

- żyje mi się całkiem nieźle, na przekór powszechnemu zniesmaczeniu i zmęczeniu rzeczywistością, 
- ubrana w kilka spełnionych marzeń i otulona oczekiwaniem na kilka ważkich decyzji, 
- przy mnie bambus w doniczce, Właściwy Facet po drugiej stronie telefonu i wsparcie bliskich, 
- jestem cholernie szczęśliwa, 
- poza przyjaciółmi czasem pan z dywanami zajrzy albo z drzwiami w teczce, 
- nadal w Polsce, wyjeżdżam tylko w ramach turystyki stosowanej, 
- kocham i jestem kochana, 
- piszę nadal, głównie zlecenia i monity, 
- psa brak jeszcze, 
- pod domem stoją dwa sznury samochodów długaśne na paręnaście metrów, czasem straż miejska, 
- D. (kilka miesięcy temu), siostra ze szwagrem (05.07.2008), ja (w wieku 18 miesięcy), Właściwy Facet (w tymże samym wieku), ja z siostrą i Mamą (ma druga Wigilia), ja i Właściwy Facet (Sylwester 2008/2009), 
- jak już wspominałam, kominka brak. 

Oczy błyszczą mi z radości. Jak gwiazdy.


No comments: