Zmiany. Czuję każdą komórką ciała, że potrzebne mi są zmiany. Inaczej wybuchnę. Rozwalę się na kawałki jak moja czerwona rama dzisiaj (spadła w trakcie przesuwania regału). Mam wrażenie, że stoję w miejscu. Że życie sobie tup tup tupta obok, a ja patrzę. Mam ochotę krzyczeć, ale jak w koszmarze, żaden dźwięk się nie wydobywa. Radykalnych zmian fryzury nie przewiduję, bo musiałabym wyłysieć chyba. Na razie zmieniam układ mebli. Zobaczymy, co dalej, do czego dojdę siłą rozpędu...
Acha, mam kanapę na przechowanie... czerwoną... fajna jest... wygodna też. Tylko mi się pod oknem nie mieści. Niestety.